sobota, 17 września 2011

Pantofel

końcu weekend! –  ucieszył się wychodząc z pracy Tomek.
- Najpiękniejsza chwila w tygodniu – westchnął Grzesiek. – To może po jednym w „Piekiełku”?
- Stary, dziś odpadam. Wieczorem umówiłem się z kolegą na nocne, miejskie balety i muszę być w formie. Trzeba trzymać fason, bo ostatnio to skończyliśmy dopiero rano - uśmiechnął się Tomek.
- To ładnie, ale co na to twoja żona? – zapytał Grzesiek.
- Jak to, co? – wzruszył ramionami Tomek. – Czekało rano na mnie śniadanko ze świeżymi bułeczkami, a w lodówce ulubione piwo. Wypytywała, czy dobrze się bawiłem i czy coś jeszcze sobie życzę.
- Nie wierzę! – złapał się za głowę Grzesiek. - Ja to bym już zastał puste mieszkanie. Kiedyś spotkałem kumpla ze szkoły,  skoczyliśmy na piwko i się trochę przedłużyło… Jak wpadłem na humorku do domu,  to Teresa  z  awanturą, że z pijakiem żyć nie będzie pod jednym dachem i że jutro bierze dzieci i jedzie do mamusi…
- To masz przewalone.  Moja kiedyś coś zabrzęczała, to nie wróciłem przez dwa dni. Później dziękowała, że jestem i od tamtej pory już się nie rzuca. Wiesz, babę trzeba wychować…
- Łatwo ci powiedzieć – wyraźnie poruszył się Grzesiek. – Ja to żyję jak w zakładzie karnym półotwartym. Moja wolność to praca i droga powrotna, później to już domowe obowiązki. Wyobraź sobie, że liczy mi piwo! Ma taki notesik, z którego wyrywa kartki i wiesza co tydzień na lodówce. Są tam statystyki mojego spożycia browarków. Najstraszniejsze jest to, że nigdy się nie myli i nawet jak walnę coś z ukrycia, w piwnicy czy w garażu, to i tak odnotowuje  w tym jebanym kajecie! Wyobrażasz to sobie?
- To masakra… W domu masz jakiegoś Colombo!  Mogę ci tylko współczuć. Nie próbowałeś się buntować, postawić jak ja? – zapytał Tomek.
- Postawić? Jak tylko się czemuś sprzeciwię – kontynuował z żalem Grzesiek - od razu wyjeżdża z dziećmi do swojej mamusi na szkolenie. Później wraca  z nastawieniem bojowym, jakby była Talibem, a ja amerykańskim żołnierzem. Wracając do piwa, to potrafi co miesiąc przedstawić kwotę wydaną przeze mnie na alkohol. Czuję presję niczym Smuda przed Euro…
- Spróbuj jak najczęściej wychodzić z domu, znajdź sobie jakieś zajęcie – próbował doradzać Tomek.
- Jakie zajęcia? Starzy kumple już o mnie zapomnieli, ty po pracy nigdy nie masz czasu. Jak pójdę się przejść z dzieckiem, to Teresa ma relację bezpośrednią przez komórkę od córeczki, a jak wyjdę wyrzucić śmieci, to z  okna widzi kontener i za cholerę nie zboczę z trasy – wyliczył Grzesiek. - Myślałem kiedyś o psie, żeby sobie chociaż dookoła bloku w spokoju pochodzić, to zrobiła awanturę, wpadła w furię. Wrzeszczała, że już jej nie kocham i że teraz pies, a później młodsza żona. Na nic się zdały tłumaczenia, że lubię zwierzęta…
- To stary masz przejebane! Czas na mnie, musze jeszcze się pozbierać. Trzymaj się i do poniedziałku – rzucił Tomek na pożegnanie.
- Cześć!
- W końcu raczyłeś się zjawić w domu! Masz tu kartkę z zakupami, przy okazji wyrzuć śmieci – żona przywitała męża.
- Fajnie, że cię widzę. Cudownie mnie kochanie witasz w domu.
- Nie mam czasu na twoje żarty, dziś wychodzę z  Beatką i Marysią, w końcu mamy piątek…
- Ale ja chciałem wyjść…
- Nie żartuj sobie mężusiu, przecież nie zrobiłeś zakupów, w domu nie posprzątane, dziećmi trzeba się zająć. Jak ty sobie to wyobrażasz? Aha, żebyś nie zapomniał przynieść rachunku i reszty jak ostatnio. Kup sobie 2 piwka, żebyś poczuł trochę luzu w weekend. Wiesz, że nie wolno ci pić dużo alkoholu, chyba że znów chcesz zamieszkać u matki…
- Dobrze kochanie, tylko sobie tak pomyślałem… – spuścił głowę Tomek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz